Sobota staje się dniem imprezowania. To już trzecia z rzędu, a jesteśmy już omówieni na czwartą. Nie narzekam, skądże znowu! Były takie tygodnie, kiedy to z domu nie wychodziłam. A teraz? Social life mi kwitnie.
Pojechałyśmy z A. do naszego przyjaciela, i, niepodzianka, na miejscu spotkaliśmy jeszcze dwójkę naszych znajomych. Baaardzo dawno się nie widzieliśmy (ostatni raz w sierpniu, kiedy to spędziliśmy weekend w moim domku na wsi). Pojechaliśmy na krótką wycieczkę, wróciliśmy do E., gdzie częstowaliśmy się żartami, rozmowami, mieszanką studencką, alkoholem i muzyką z radia internetowego RMF Classic Rock. Było naprawdę fajnie. Za tydzień powtórka u A.
Wczoraj z ćwiczeniami było ok. Wiedząc, że cały dzień będę poza domem, wstałam wcześniej i pojeździłam na rowerku, potem zrobiłam abs, potem cardio, potem znowu ćwiczenia na brzuch, potem boczki i klatka piersiowa. Gorzej z dietowaniem. Zjadłam normalne śniadanie o 8 (płatki owsiane), potem drugie (jabłko i mandarynka), potem długo, długo nic, dopiero wieczorem E. uraczył nas zapiekanką makaronową z kurczakiem curry, papryką, kukurydzą, brokułami i żółtym serem. W międzyczasie podjadałam mieszankę studencką i wypiłam parę drinków (boska whisky prosto z Zielonej Wyspy).
Dziś? Dziś zasłużony rest day. Ćwiczyłam bez przerwy od miesiąca, wypadałoby trochę zregenerować mięśnie (zwłaszcza, że po abs mam zakwasy jak stą do Meksyku). Siedzę z naolejowanymi włosami, zaraz zabieram się do zrobienia bratu chilli con carne, w planie mam jeszcze obejrzenie serialów i dalszy chill out.
Bilans:
śniadanie: płatki owsiane + garstka płatków kukurydzianych + mleko 1,5% + jabłko ok. 400kcal
obiad: pieczona pałka i pieczone skrzydełko z kurczaka, sałatka z rukoli, pomidora, ogórka, cebuli i papryki, odrobina surówki z kapusty, cebuli, marchewski z olejem rzepakowym ok. 380kcal
podwieczorek: jabłko + kilka orzechów + mandarynka ok. 200kcal
kolacja: 2xkromka pełozniaristego chleba z wędzoną makrelą ok. 220kcal
łącznie: 1100kcal
ćwiczenia: rest day
Pojechałyśmy z A. do naszego przyjaciela, i, niepodzianka, na miejscu spotkaliśmy jeszcze dwójkę naszych znajomych. Baaardzo dawno się nie widzieliśmy (ostatni raz w sierpniu, kiedy to spędziliśmy weekend w moim domku na wsi). Pojechaliśmy na krótką wycieczkę, wróciliśmy do E., gdzie częstowaliśmy się żartami, rozmowami, mieszanką studencką, alkoholem i muzyką z radia internetowego RMF Classic Rock. Było naprawdę fajnie. Za tydzień powtórka u A.
Wczoraj z ćwiczeniami było ok. Wiedząc, że cały dzień będę poza domem, wstałam wcześniej i pojeździłam na rowerku, potem zrobiłam abs, potem cardio, potem znowu ćwiczenia na brzuch, potem boczki i klatka piersiowa. Gorzej z dietowaniem. Zjadłam normalne śniadanie o 8 (płatki owsiane), potem drugie (jabłko i mandarynka), potem długo, długo nic, dopiero wieczorem E. uraczył nas zapiekanką makaronową z kurczakiem curry, papryką, kukurydzą, brokułami i żółtym serem. W międzyczasie podjadałam mieszankę studencką i wypiłam parę drinków (boska whisky prosto z Zielonej Wyspy).
Dziś? Dziś zasłużony rest day. Ćwiczyłam bez przerwy od miesiąca, wypadałoby trochę zregenerować mięśnie (zwłaszcza, że po abs mam zakwasy jak stą do Meksyku). Siedzę z naolejowanymi włosami, zaraz zabieram się do zrobienia bratu chilli con carne, w planie mam jeszcze obejrzenie serialów i dalszy chill out.
Bilans:
śniadanie: płatki owsiane + garstka płatków kukurydzianych + mleko 1,5% + jabłko ok. 400kcal
obiad: pieczona pałka i pieczone skrzydełko z kurczaka, sałatka z rukoli, pomidora, ogórka, cebuli i papryki, odrobina surówki z kapusty, cebuli, marchewski z olejem rzepakowym ok. 380kcal
podwieczorek: jabłko + kilka orzechów + mandarynka ok. 200kcal
kolacja: 2xkromka pełozniaristego chleba z wędzoną makrelą ok. 220kcal
łącznie: 1100kcal
ćwiczenia: rest day