*11 dzień HSGD*
*bilans* :
-> serek naturalny : 70 kcal
-> dwa wafle ryżowe : 2 x 36 kcal
-> kisiel frugo : 110 kcal
-> czarna kawa z łyżeczką cukru, dwie zielone
*łącznie* : 252 kcal / 1000 kcal
*ćwiczenia* :
brzuszki x 100
pompki damskie x 150
dziwi mnie fakt, że doszłam do już do jedenastego dnia. na prawdę, nigdy nie sądziłam, że dam radę dojść chociaż do piątego, szóstego. a tu suprajs. jedenaście dni diety za mną. cieszę się, że tu jestem.
ogólnie to miałam już regularnie tu pisać, ale w czwartek miałam do nadrobienia w jeden wieczór "kamienie na szaniec" i cały materiał z ostatniego działu z historii, więc w ogóle nie włączałam komputera. a wczoraj jak wróciłam ze szkoły, to zdążyłam obejrzeć tylko odcinek 'tvd' i pokierowałam się do łóżka. obudziłam się jedynie o 23, żeby się przebrać w piżamę. ale no, po siedmiu godzinach spania nie mogłam zasnąć. więc zrobiłam trochę brzuszków, poczytałam trochę książki ( "Świeżo zatemperowany scyzoryk") i wreszcie zasnęłam. w sumie spałam 17 godzin. aż dziwne.
od rana pada deszcz. jestem też w konflikcie z babcią. poszła sobie gdzieś, a ja od kilku godzin siedzę sama. jest cicho, słychać jedynie "Skinny love", ostatnio na nowo zakochałam się w tej piosence. mam w planach nadrabiać chemię, ale nie wiem czy się uda. zobaczymy.
*bilans* :
-> serek naturalny : 70 kcal
-> dwa wafle ryżowe : 2 x 36 kcal
-> kisiel frugo : 110 kcal
-> czarna kawa z łyżeczką cukru, dwie zielone
*łącznie* : 252 kcal / 1000 kcal
*ćwiczenia* :
brzuszki x 100
pompki damskie x 150
dziwi mnie fakt, że doszłam do już do jedenastego dnia. na prawdę, nigdy nie sądziłam, że dam radę dojść chociaż do piątego, szóstego. a tu suprajs. jedenaście dni diety za mną. cieszę się, że tu jestem.
ogólnie to miałam już regularnie tu pisać, ale w czwartek miałam do nadrobienia w jeden wieczór "kamienie na szaniec" i cały materiał z ostatniego działu z historii, więc w ogóle nie włączałam komputera. a wczoraj jak wróciłam ze szkoły, to zdążyłam obejrzeć tylko odcinek 'tvd' i pokierowałam się do łóżka. obudziłam się jedynie o 23, żeby się przebrać w piżamę. ale no, po siedmiu godzinach spania nie mogłam zasnąć. więc zrobiłam trochę brzuszków, poczytałam trochę książki ( "Świeżo zatemperowany scyzoryk") i wreszcie zasnęłam. w sumie spałam 17 godzin. aż dziwne.
od rana pada deszcz. jestem też w konflikcie z babcią. poszła sobie gdzieś, a ja od kilku godzin siedzę sama. jest cicho, słychać jedynie "Skinny love", ostatnio na nowo zakochałam się w tej piosence. mam w planach nadrabiać chemię, ale nie wiem czy się uda. zobaczymy.