To niesamowite, nie wiem nawet skąd we mnie taka radość i energia. Nie wiem jak udało mi się uruchomić coś, co ucisza moje problemy. Wczoraj rano co prawda naszła mnie znów ta żałosna myśli "ty gruba świnio", do tego stopnia, że omal nie odwołałam zaplanowanego wieczoru z przyjaciółmi. Ale potrząsnęłam głową, zacisnęłam powieki i pomyślałam sobie, że są przecież grubsi ludzie, którzy na dodatek nie martwią się tym jak wyglądają. Akceptują siebie mimo wszystko, nie zależnie od liczby na wadze żyją. Mają znajomych, przyjaciół, partnerów. I są przecież ludzie, którzy mają o wiele gorzej - są sparaliżowani, niepełnosprawni fizycznie i umysłowo, niektórzy stracili szansę na życie w taki sposób, w jaki ja mogę żyć, a nie żyję. Niektórzy nie mieli nawet szansy by żyć w jakikolwiek sposób. Za każdym razem kiedy mam kompleksy myślę o bracie mojej dobrej znajomej, który jest bardzo chory. Nie mówi, jest całkowicie zależny od innych. Co prawda chodzi, ale jest upośledzony. Jest ode mnie starszy tylko o niecały miesiąc, kiedyś się razem bawiliśmy. A wszystko przez kleszcza. To tak samo jak on, mogłam być ja. Poza tym nie mam sobie nic do zarzucenia.
Pierwszy raz byłam wczoraj na/w (?) kinie plenerowym. Podobało mi się niesamowicie, ciekawe doświadczenie i na pewno wybiorę się raz jeszcze. Myślę tylko, że organizacja mogłaby być lepsza, ale cóż, w moim mieście nie ma za wiele miejsc, gdzie można byłoby zapewnić całkowitą ciszę. Czytałam trochę tu i tam, widziałam, że w większych miastach jak Warszawa czy Trójmiasto, wygląda to zupełnie inaczej; z dala od ulicy i tak dalej. Siedzenia wygodniejsze
Mimo wszystko przeżycie pozytywne.
Spotkałam wczoraj dwie wspaniałe kobiety - jedna z nich uświadomiła mi, że nie ważne skąd pochodzimy, a dokąd idziemy. A druga, powiedziała coś, co zapamiętam z pewnością na całe życie, a mianowicie ——— "nie chodzi to ile i co masz, ale o to, ile dajesz innym z siebie". Zgadzam się z tym w stu procentach. Wzięłam to sobie do serca i nawet nie warknęłam dziś na nikogo w domu. Pełen szacunek, szczególnie do siostry bo ona miała ze mną najciężej.
Znów przegadane pół nocy. Zdałam sobie sprawę z tego, że otaczają mnie wspaniali i piękni ludzie, którzy mogą mnie wiele nauczyć. Jestem wdzięczna Bogu za to, że są obok mnie, nawet jeśli mogę ich policzyć na palcach jednej ręki. Zdałam sobie też sprawę z tego, że mam sporo blizn na sercu i na duszy przez nieciekawą przeszłość. Ale właśnie staram się z nią rozliczyć, z każdego koszmaru wyciągnąć wniosku, dorzucić do walizki z doświadczeniami i pozwolić jej odejść. Tak będzie mądrze, będę mogła ruszyć przed siebie pełną parą. Jeszcze tylko muszę pozbyć się strachu przed działaniem, a przynajmniej wyznaczy granicę, gdzie taki lęk ma uzasadnienie i jest zdrowy, a gdzie jest już irracjonalny.
Mam pewne plany na przyszły rok. Chciałabym zrobić kurs na wolontariusza i chodzić do domu dziecka, domu starców lub szpitala dziecięcego w weekendy na kilka godzin. Może udałoby mi się wnieść trochę radości w życie ludzi z którymi miałabym okazję przebywać. Chciałabym coś robić dla innych, coś od siebie dać. Myślę, że w tym przypadku czas i uwaga to bardzo wiele.
We wtorek kierunek warszawa. Szykuje się niespodzianka dla znajomej, która obchodzi urodziny w dzień wyjazdu, skromna, ale od serca. Plan opracowany.
Moją cichą misją, którą muszę wykonać do końca sierpnia to rozmowa z przyjaciółką i wyjaśnienie jej wszystkiego. Byłam z nią szczera, ale było w moich słowach sporo niedopowiedzeń, które bardzo chcę wypowiedzieć. To trochę popsuło naszą relację. A do tego muszę z nią szczerze porozmawiać o niej samej. Jest cudowną osobą, a ogranicza się przez swoje kompleksy. Nie ucieknie, musimy porozmawiać.
Od czwartku biorę się za siebie bo w tej Warszawie to będzie raczej trudno dbać o zdrowe, mało kaloryczne jedzenie, oprócz zwiedzania brak jakichkolwiek ćwiczeń.
Trzymajcie się ! ;-*
Pierwszy raz byłam wczoraj na/w (?) kinie plenerowym. Podobało mi się niesamowicie, ciekawe doświadczenie i na pewno wybiorę się raz jeszcze. Myślę tylko, że organizacja mogłaby być lepsza, ale cóż, w moim mieście nie ma za wiele miejsc, gdzie można byłoby zapewnić całkowitą ciszę. Czytałam trochę tu i tam, widziałam, że w większych miastach jak Warszawa czy Trójmiasto, wygląda to zupełnie inaczej; z dala od ulicy i tak dalej. Siedzenia wygodniejsze

Spotkałam wczoraj dwie wspaniałe kobiety - jedna z nich uświadomiła mi, że nie ważne skąd pochodzimy, a dokąd idziemy. A druga, powiedziała coś, co zapamiętam z pewnością na całe życie, a mianowicie ——— "nie chodzi to ile i co masz, ale o to, ile dajesz innym z siebie". Zgadzam się z tym w stu procentach. Wzięłam to sobie do serca i nawet nie warknęłam dziś na nikogo w domu. Pełen szacunek, szczególnie do siostry bo ona miała ze mną najciężej.
Znów przegadane pół nocy. Zdałam sobie sprawę z tego, że otaczają mnie wspaniali i piękni ludzie, którzy mogą mnie wiele nauczyć. Jestem wdzięczna Bogu za to, że są obok mnie, nawet jeśli mogę ich policzyć na palcach jednej ręki. Zdałam sobie też sprawę z tego, że mam sporo blizn na sercu i na duszy przez nieciekawą przeszłość. Ale właśnie staram się z nią rozliczyć, z każdego koszmaru wyciągnąć wniosku, dorzucić do walizki z doświadczeniami i pozwolić jej odejść. Tak będzie mądrze, będę mogła ruszyć przed siebie pełną parą. Jeszcze tylko muszę pozbyć się strachu przed działaniem, a przynajmniej wyznaczy granicę, gdzie taki lęk ma uzasadnienie i jest zdrowy, a gdzie jest już irracjonalny.
Mam pewne plany na przyszły rok. Chciałabym zrobić kurs na wolontariusza i chodzić do domu dziecka, domu starców lub szpitala dziecięcego w weekendy na kilka godzin. Może udałoby mi się wnieść trochę radości w życie ludzi z którymi miałabym okazję przebywać. Chciałabym coś robić dla innych, coś od siebie dać. Myślę, że w tym przypadku czas i uwaga to bardzo wiele.
We wtorek kierunek warszawa. Szykuje się niespodzianka dla znajomej, która obchodzi urodziny w dzień wyjazdu, skromna, ale od serca. Plan opracowany.
Moją cichą misją, którą muszę wykonać do końca sierpnia to rozmowa z przyjaciółką i wyjaśnienie jej wszystkiego. Byłam z nią szczera, ale było w moich słowach sporo niedopowiedzeń, które bardzo chcę wypowiedzieć. To trochę popsuło naszą relację. A do tego muszę z nią szczerze porozmawiać o niej samej. Jest cudowną osobą, a ogranicza się przez swoje kompleksy. Nie ucieknie, musimy porozmawiać.
Od czwartku biorę się za siebie bo w tej Warszawie to będzie raczej trudno dbać o zdrowe, mało kaloryczne jedzenie, oprócz zwiedzania brak jakichkolwiek ćwiczeń.
Trzymajcie się ! ;-*