4 dzień diety
4 dzień zimowej diety
67 dni do egzaminów
135 dni do lipca
165 dni do urodzin
11.00: 350 ml nestea green tea (70)
13.00: pół gołąbka (90)
16.00: pół banana (45)
18.00: 2 kromki lekkiego pieczywa z dżemem (90)
+
50 brzuszków
50 przysiadów
50 ćwiczeń na nogi
50 ćwiczeń na pupę
Proszę, udało mi się zaplanować cztery posiłki, które nawet nie przekraczają trzystu kalorii. Jednak uważam, że ta nestea mogłam sobie spokojnie darować, bo nie ma sensu żebym wrzucała w siebie puste kalorie, jeśli mam w ogóle jakoś funkcjonować na tak rygorystycznej diecie. Niemniej uciszyła na te kilka godzin w szkole burczenie brzucha. Chrom sprawdza się nadal dobrze, mam zdecydowanie mniejsze łaknienie, choć nie ma już tego wrażenie przepełnienia.
Przez okres musiałam darować sobie wf, chociaż przyznam się szczerze, że jakoś tego nie żałuje. I tak prawie nikt ie szedł, więc dyrektorka pewnie odwołała.
Po wczorajszych ćwiczeniach moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Nie bolały mnie mięśnie, tylko przy przysiadach czułam jakbym zaraz miała połamać sobie kości łydek. A kiedy próbowałam usiąść, po prostu się pode mną ugięły i upadłam. Nie mówcie, że to przez to, że jem mało, bo w tedy czułabym się osłabiona, zmęczona, albo chociaż bolały by mnie nogi. A teraz tak po prostu drżą mi kolana, i to dopiero wtedy, kiedy je uginam. Ma ktoś pomysł o co chodzi?
Dzisiaj w szkole całkiem przyjemnie. Miałam tylko historię, geografię, rozszerzoną matmę i dwa polskie. Nie pytajcie czemu chodzę na rozszerzenie, bo nie mam pojęcia. Ok, mam czwórkę, ale tylko dlatego, że jestem nieco bardziej rozgarnięta niż lalki z IQ ameby z mojej klasy. Pani tak zdecydowała i już. No i genialnie, teraz latam na konkursy z matmy, na których tylko podlizuję się kapitanowi, żeby zrobił za mnie zadania. Ja! Urodzona humanistka, z rodziny prawników, kuratorów, klawiszy i policji. Ja, która idę na profil społeczno-prawny, a potem na prawo. I byłaby z tego jakaś korzyść, bo na maturze mogłabym zdawać matmę, ale ja naprawdę nic z niej nie łapie.
Przynajmniej mam dwie godziny w tygodniu laby, bo matematyczka daje mi spokój.
Waga od wczoraj spadła o 0.6 kg. W końcu jakiś ruch. W ten sposób do marca uwinę się z co najmniej trzema kilogramami.
Za to dzięki postępom przestało mi się śnić jedzenia. W końcu śnię o czymś normalnym, czyli o śmierci, seksie i przemocy.
Nie pytajcie.
Może jeszcze edytuję wieczorem, bo jak tylko przyjdzie tata to lecę do Miodowej zrobić jakieś kosmetyczne zakupy.
4 dzień zimowej diety
67 dni do egzaminów
135 dni do lipca
165 dni do urodzin
11.00: 350 ml nestea green tea (70)
13.00: pół gołąbka (90)
16.00: pół banana (45)
18.00: 2 kromki lekkiego pieczywa z dżemem (90)
+
50 brzuszków
50 przysiadów
50 ćwiczeń na nogi
50 ćwiczeń na pupę
Proszę, udało mi się zaplanować cztery posiłki, które nawet nie przekraczają trzystu kalorii. Jednak uważam, że ta nestea mogłam sobie spokojnie darować, bo nie ma sensu żebym wrzucała w siebie puste kalorie, jeśli mam w ogóle jakoś funkcjonować na tak rygorystycznej diecie. Niemniej uciszyła na te kilka godzin w szkole burczenie brzucha. Chrom sprawdza się nadal dobrze, mam zdecydowanie mniejsze łaknienie, choć nie ma już tego wrażenie przepełnienia.
Przez okres musiałam darować sobie wf, chociaż przyznam się szczerze, że jakoś tego nie żałuje. I tak prawie nikt ie szedł, więc dyrektorka pewnie odwołała.
Po wczorajszych ćwiczeniach moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Nie bolały mnie mięśnie, tylko przy przysiadach czułam jakbym zaraz miała połamać sobie kości łydek. A kiedy próbowałam usiąść, po prostu się pode mną ugięły i upadłam. Nie mówcie, że to przez to, że jem mało, bo w tedy czułabym się osłabiona, zmęczona, albo chociaż bolały by mnie nogi. A teraz tak po prostu drżą mi kolana, i to dopiero wtedy, kiedy je uginam. Ma ktoś pomysł o co chodzi?
Dzisiaj w szkole całkiem przyjemnie. Miałam tylko historię, geografię, rozszerzoną matmę i dwa polskie. Nie pytajcie czemu chodzę na rozszerzenie, bo nie mam pojęcia. Ok, mam czwórkę, ale tylko dlatego, że jestem nieco bardziej rozgarnięta niż lalki z IQ ameby z mojej klasy. Pani tak zdecydowała i już. No i genialnie, teraz latam na konkursy z matmy, na których tylko podlizuję się kapitanowi, żeby zrobił za mnie zadania. Ja! Urodzona humanistka, z rodziny prawników, kuratorów, klawiszy i policji. Ja, która idę na profil społeczno-prawny, a potem na prawo. I byłaby z tego jakaś korzyść, bo na maturze mogłabym zdawać matmę, ale ja naprawdę nic z niej nie łapie.
Przynajmniej mam dwie godziny w tygodniu laby, bo matematyczka daje mi spokój.
Waga od wczoraj spadła o 0.6 kg. W końcu jakiś ruch. W ten sposób do marca uwinę się z co najmniej trzema kilogramami.
Za to dzięki postępom przestało mi się śnić jedzenia. W końcu śnię o czymś normalnym, czyli o śmierci, seksie i przemocy.
Nie pytajcie.
Może jeszcze edytuję wieczorem, bo jak tylko przyjdzie tata to lecę do Miodowej zrobić jakieś kosmetyczne zakupy.