Tak jak w tytule. Zawieszam bloga.
Do kiedy? Może tylko na dwa dni, może do poniedziałku. Jeszcze zobaczę czy do weekendu uda mi się wszystko ogarnąć.
Zawaliłam dietę. Zjadłam trochę mniej niż 2000 kcal... Czuję się jakbym miała tony żarcia w brzuchu. Znowu zajadam smutki. Muszę się pozbierać.
Zawaliłam ćwiczenia. Dzisiaj spaliłam tylko 500 kcal.
W piątek pójdę z 'nim' na piwo. Chcę wiedzieć na czym stoję, muszę wiedzieć. Mam serdecznie dość jego rozdwojenia jaźni. Raz Mr."Kocham bycie singlem", raz "muszę być z Tobą, inaczej nie mogę".
Myślałam, że przesadzam i doszukuję się drugiego dna, więc zapytałam o zdanie brata (w końcu to facet, a oni wszyscy myślą tak samo). A on zaczął się śmiać i stwierdził, że jak do końca lutego nie będę z 'nim' to się cholernie zdziwi.
Jak tylko mam dobry humor to 'on' mi zepsuje, jak mam zły to 'on' mnie stawia na nogi. I w tak w kółko...
Dieta mnie męczy bo ciągle ganiam i przeliczam kcal, myślę co mogę zjeść, ile mogę zjeść, o której godzinie mogę zjeść. 'On' mnie męczy. Szkoła mnie męczy. Zasłużyłam sobie na te 2-4 dni odpoczynku.
Dzisiaj stanęłam przed lustrem i stwierdziłam, że w sumie to jest dobrze, jeszcze 3 kg i będzie pięknie. Już prawie zniknęły mi te dziwne, wystające uda (pomimo braku spadku wagi, pewnie przez ćwiczenia). Powiem nawet, że już dawno nie byłam dumna ze swojego ciała
Nie chcę być chuda, chcę być szczupła.
*Powodzenia. Jak tylko wrócę to poczytam co u was. Chudego!*
Do kiedy? Może tylko na dwa dni, może do poniedziałku. Jeszcze zobaczę czy do weekendu uda mi się wszystko ogarnąć.
Zawaliłam dietę. Zjadłam trochę mniej niż 2000 kcal... Czuję się jakbym miała tony żarcia w brzuchu. Znowu zajadam smutki. Muszę się pozbierać.
Zawaliłam ćwiczenia. Dzisiaj spaliłam tylko 500 kcal.
W piątek pójdę z 'nim' na piwo. Chcę wiedzieć na czym stoję, muszę wiedzieć. Mam serdecznie dość jego rozdwojenia jaźni. Raz Mr."Kocham bycie singlem", raz "muszę być z Tobą, inaczej nie mogę".
Myślałam, że przesadzam i doszukuję się drugiego dna, więc zapytałam o zdanie brata (w końcu to facet, a oni wszyscy myślą tak samo). A on zaczął się śmiać i stwierdził, że jak do końca lutego nie będę z 'nim' to się cholernie zdziwi.
Jak tylko mam dobry humor to 'on' mi zepsuje, jak mam zły to 'on' mnie stawia na nogi. I w tak w kółko...
Dieta mnie męczy bo ciągle ganiam i przeliczam kcal, myślę co mogę zjeść, ile mogę zjeść, o której godzinie mogę zjeść. 'On' mnie męczy. Szkoła mnie męczy. Zasłużyłam sobie na te 2-4 dni odpoczynku.
Dzisiaj stanęłam przed lustrem i stwierdziłam, że w sumie to jest dobrze, jeszcze 3 kg i będzie pięknie. Już prawie zniknęły mi te dziwne, wystające uda (pomimo braku spadku wagi, pewnie przez ćwiczenia). Powiem nawet, że już dawno nie byłam dumna ze swojego ciała

*Powodzenia. Jak tylko wrócę to poczytam co u was. Chudego!*