Cholera, czuję się jak idiotka. Wiele z was jest pilnowanych przez innych, rodziców itd. muszą ukrywać jedzenie i kłamać żeby tylko uchronić się od tego kotleta. A ja? Mnie nikt nie pilnuje, nie patrzą mi w zęby ani śmietnik, mama przynosi mi kanapki do pokoju, które wyrzucam. Na obiad mam albo rosół albo chude mięso albo jakąś sałatkę więc zjadliwe i mało kaloryczne, to jest praktycznie jedyny posiłek na który patrzą, że jem i który muszę zjeść. Mogłabym jeść albo przy odrobinie szczęścia i nie tylko to w ciągu dnia i tak nikt nie miałby mi tego za złe a tymczasem ja co?! Ja się kurwa ciągle obżeram jak nie kawałek szynki a potem kabanos to ciasteczko i nie przeraża mnie w tym fakt że przez to przytyję bo ja to spalę ale naprawdę bardzo mi się to nie podoba ze względu na to że to świadczy iż nie mam na sobą, swoim apetytem kontroli. Wy marzycie o tym żeby nie być pilnowanym i wykorzystujecie każdą możliwą sytuację a ja mogę a to olewam. Boże jestę kretynę -.-
↧