6 klasa podstawówki. Jak co roku kontrolne mierzenie i ważenie. 167 wzrostu i 67 kg. Pielęgniarka powiedziała, że mam małą nadwagę i powinnam się lepiej odżywiać. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam jaka jestem gruba. Natychmiastowo zaczęłam dietę. Moim celem było 50 kg. Tygodniowa głodówka i katowanie się ćwiczeniami. Stanęłam na wadze pokazała 61 kg... Szybko pobiegłam do swojego pokoju, spojrzałam w lustro i zaczęłam na siebie krzyczeć. Jaka jestem obrzydliwa, cała ociekam tłuszczem, do niczego się nie nadaję. Jadłam 1 raz dziennie. Rodzice zauważyli. Kazali mi jeść i nie dyskutować. Jadłam i rzygałam. Wreszcie na wyświetlaczu
wagi ukazało się moje wymarzone 50 kg...Jednak w lustrze nadal widziałam tą okropną dziewczynę.
Ćwiczyłam ile się dało, nie mogłam odpuścić. Codziennie przy każdej możliwej okazji krytykowałam się. Zaczęłam się ciąć. Blizny były wszędzie. Straciłam przyjaciół, zostałam sama.
Zdarzało mi się sięgnąć po narkotyki. Musiałam się
skupić na sobie. Miałam napady. Pochłaniałam wszystko co było można i wymiotowałam, robiłam głdówki i tak w kółko. Nie spałam po nocach, płakałam, kołysałam się na łóżku, patrząc w sciane i powtarzając, że nad wszystkim mam kontrolę. Moje blond włosy do pasa zaczęły
wypadać, skóra zrobiła się taka szorstka, paznokcie się łamały. Bała się dotknąć. Zemdlałam na własnym podwórku.
Matka zawiozła mnie do szpitala. 35 kg przy 167. Diagnoza : Anoreksja bulimiczna. Wtedy zaczęło się piekło.
Rodzice ciągle się kłócili, krzyczeli na mnie. Nie chciałam z nikim rozmawiać .
Ciągle płakałam, nie miałam sił żeby podnieść się z łóżka. Musiałam zacząć jeść.
Wyszłam z szpitala z wagą 43, musiałam trzymać się zaleceń lekarza, jeść, chodzić do psychiatry. Ale ja byłam przerażona tą wagą i tym co się ze mną dzieje.
Przez pół roku przytyłam do 50 kg.. Potem schudłam do 46 i taką wagę mam do dzisiaj .
To wszystko rozegrało się w ciągu 2 lat, niszcząc mi życie. Obecnie nie potrafię normalnie jeść, przede wszystkim nie potrafię jeść przy kimś. Nie śpię po nocach budząc się ze strasznym bólem
brzucha, na który nic nie pomaga. Rodzice nigdy nie chcieli rozumieć mnie i tego co przeżywam, tego co się dzieje w mojej głowie. Niestety tak jest do dzisiaj. Ciągłe kłótnie.
ANOREKSJA -PRZYJACIÓŁKA, KTÓRA ZABIJA .
wagi ukazało się moje wymarzone 50 kg...Jednak w lustrze nadal widziałam tą okropną dziewczynę.
Ćwiczyłam ile się dało, nie mogłam odpuścić. Codziennie przy każdej możliwej okazji krytykowałam się. Zaczęłam się ciąć. Blizny były wszędzie. Straciłam przyjaciół, zostałam sama.
Zdarzało mi się sięgnąć po narkotyki. Musiałam się
skupić na sobie. Miałam napady. Pochłaniałam wszystko co było można i wymiotowałam, robiłam głdówki i tak w kółko. Nie spałam po nocach, płakałam, kołysałam się na łóżku, patrząc w sciane i powtarzając, że nad wszystkim mam kontrolę. Moje blond włosy do pasa zaczęły
wypadać, skóra zrobiła się taka szorstka, paznokcie się łamały. Bała się dotknąć. Zemdlałam na własnym podwórku.
Matka zawiozła mnie do szpitala. 35 kg przy 167. Diagnoza : Anoreksja bulimiczna. Wtedy zaczęło się piekło.
Rodzice ciągle się kłócili, krzyczeli na mnie. Nie chciałam z nikim rozmawiać .
Ciągle płakałam, nie miałam sił żeby podnieść się z łóżka. Musiałam zacząć jeść.
Wyszłam z szpitala z wagą 43, musiałam trzymać się zaleceń lekarza, jeść, chodzić do psychiatry. Ale ja byłam przerażona tą wagą i tym co się ze mną dzieje.
Przez pół roku przytyłam do 50 kg.. Potem schudłam do 46 i taką wagę mam do dzisiaj .
To wszystko rozegrało się w ciągu 2 lat, niszcząc mi życie. Obecnie nie potrafię normalnie jeść, przede wszystkim nie potrafię jeść przy kimś. Nie śpię po nocach budząc się ze strasznym bólem
brzucha, na który nic nie pomaga. Rodzice nigdy nie chcieli rozumieć mnie i tego co przeżywam, tego co się dzieje w mojej głowie. Niestety tak jest do dzisiaj. Ciągłe kłótnie.
ANOREKSJA -PRZYJACIÓŁKA, KTÓRA ZABIJA .