*zacznę wszystko od początku* Wczoraj wróciłam z

*zacznę wszystko od początku*
Wczoraj wróciłam z nad morza.
Nawet spoko tam było.
Pierwszego dnia spaliłam sobie plecy.
Na początku jadłam BARDZO źle.
Same gofry, zapiekanki, smażone ryby itp.
Mniej więcej w połowie wyjazdu ogarnęłam się.
Zaczęłam jeść tylko musli, kawę i ciasteczka owsiane.
Niestety, podczas pobytu tam, moja matka zorientowała się, że dalej wymiotuję i tnę się.
To nie moja wina, że nie umiem przestać.
Podobno, ktoś też powiedział jej, że widział mnie najebaną, z papierosem i idącą w środku nocy na chlanie. A miałam być wtedy u przyjaciółki.
Pierdolę.
Dowiedziałam się też, że nie muszę już chodzić do psychologa.
Dzięki Bogu.
Za każdym razem, jak gdzieś wyjeżdżam, dochodzę do wniosku, że nienawidzę kupować prezentów.
Nigdy nie wiem, co kupić i czy się spodoba.
Ale w końcu kupiłam czapkę dla W, naszyjnik Slayera dla P, naszyjnik z Punks Not Dead dla jej chłopaka i pieszczochę dla O.
...
Wczoraj W był u mnie do północy.
Długo rozmawialiśmy.
Powiedział mi, że martwi się o mnie.
I, że pomoże mi z tego wyjść.
Tzn z cięcia.
Chce, żebym dała mu moją żyletkę.
Nie wiem, czy będę umiała to zrobić.
Dalej się trochę na Niego wkurzam, za to, że zmienił mi hasło do starego bloga.
...
Inspiracje: