#thinspiracje, #bilans, #dieta
Już jutro piątek, jak dobrze...
Na wstępie chciałabym przeprosić was, że piszę czasami o tak błahych rzeczach, niezbyt ciekawych, ale traktuję ten blog jak pamiętnik i po prostu chciałabym wszystko tu spisać. Wiem, że większość z was to nie interesuje więc możecie od razu ominąć tą moją spowiedź i przejść do dalszej części![;) ;)]()
Dzisiaj w szkole było jako tako, pomijając to, że facet z gegry znowu nie miał dla mnie czasu. Naprawdę nie wiem kiedy zaliczę ten sprawdzian. Jutro mam klasówkę z biologii, konkretniej genetyka. Wcześniej dostałam z tego 5, a że muszę jeszcze zrobić jakiś plakat o papierosach, to pouczę się jutro w szkole. A, no i jeszcze kartkówka z fizyki, przekształcanie wzorów. To też łatwe więc powtórzę sobie przed lekcją. Iiii jeszcze matma. Niestety to muszę zrobić w domu. Jakieś zadania z trygonometrii więc muszę nad tym posiedzieć. No nic, uroki chodzenia do szkoły.
W domu też jako tako. Nie wiem czy u was też tak jest, ale zawsze jak nie mam nic do roboty to jest luz totalny, a jak chcę coś zrobić, pouczyć się, poćwiczyć, cokolwiek, to nagle rodzice mają tysiąc spraw. Złośliwość bliskich, chociaż pewnie nieświadoma. Po za tym stwierdziłam, że mam dość dzieci. Widzicie, mam 2,5-letnią siostrę, która aktualnie weszła w etap, gdzie humory to ma gorsze niż kobieta w ciąży. Dzisiaj oczywiście już po tym jak wróciłam ze szkoły, poodkurzałam dół, załadowałam zmywarkę usilnie próbując wydostać się do pokoju i zrobić lekcje, tej małej zołzie zachciało się ciasteczka. A że ja miałam mokre ręce to nie mogłam jej podać. A ona oczywiście stwierdziła, że może sobie sama je wziąć. No to podleciała do tej szafki i wzięła nie dość, że całą pakę, to jeszcze strąciła miskę, która z niezwykle pięknym brzdąknięciem rozpi.....yła się o podłogę. Wyobrażacie sobie jaka byłam szczęśliwa? Oczywiście musiałam to posprzątać, a jej już się odechciało ciasteczek i zażyczyła sobie kanapkę. Bożeee, kocham ją, ale niech już dorośnie.
Jeśli chodzi o dietę to nadal ok, nadal się kontroluję i jakoś leci.
Bilans:
Dieta: 1200kcal
Ruch: 0,5h kosza
r.pinger.pl/(…)40-dniowe-wyzwanie-koniec.jpg…
Dzień 4:
Jak się czuję? W miarę, nie mam jakiś większych kompleksów. Mimo, iż jestem świadoma swoich niedoskonałości, nie wstydzę się pokazać w bikini na plaży. Zmienić tryb życia chciałam głównie dla zdrowia. No i dla pokazania się w lato w krótkich spodenkach i spódniczkach. Nie z akceptacją, a z dumą w oczach.
Thinspiracje:
Już jutro piątek, jak dobrze...
Na wstępie chciałabym przeprosić was, że piszę czasami o tak błahych rzeczach, niezbyt ciekawych, ale traktuję ten blog jak pamiętnik i po prostu chciałabym wszystko tu spisać. Wiem, że większość z was to nie interesuje więc możecie od razu ominąć tą moją spowiedź i przejść do dalszej części

Dzisiaj w szkole było jako tako, pomijając to, że facet z gegry znowu nie miał dla mnie czasu. Naprawdę nie wiem kiedy zaliczę ten sprawdzian. Jutro mam klasówkę z biologii, konkretniej genetyka. Wcześniej dostałam z tego 5, a że muszę jeszcze zrobić jakiś plakat o papierosach, to pouczę się jutro w szkole. A, no i jeszcze kartkówka z fizyki, przekształcanie wzorów. To też łatwe więc powtórzę sobie przed lekcją. Iiii jeszcze matma. Niestety to muszę zrobić w domu. Jakieś zadania z trygonometrii więc muszę nad tym posiedzieć. No nic, uroki chodzenia do szkoły.
W domu też jako tako. Nie wiem czy u was też tak jest, ale zawsze jak nie mam nic do roboty to jest luz totalny, a jak chcę coś zrobić, pouczyć się, poćwiczyć, cokolwiek, to nagle rodzice mają tysiąc spraw. Złośliwość bliskich, chociaż pewnie nieświadoma. Po za tym stwierdziłam, że mam dość dzieci. Widzicie, mam 2,5-letnią siostrę, która aktualnie weszła w etap, gdzie humory to ma gorsze niż kobieta w ciąży. Dzisiaj oczywiście już po tym jak wróciłam ze szkoły, poodkurzałam dół, załadowałam zmywarkę usilnie próbując wydostać się do pokoju i zrobić lekcje, tej małej zołzie zachciało się ciasteczka. A że ja miałam mokre ręce to nie mogłam jej podać. A ona oczywiście stwierdziła, że może sobie sama je wziąć. No to podleciała do tej szafki i wzięła nie dość, że całą pakę, to jeszcze strąciła miskę, która z niezwykle pięknym brzdąknięciem rozpi.....yła się o podłogę. Wyobrażacie sobie jaka byłam szczęśliwa? Oczywiście musiałam to posprzątać, a jej już się odechciało ciasteczek i zażyczyła sobie kanapkę. Bożeee, kocham ją, ale niech już dorośnie.
Jeśli chodzi o dietę to nadal ok, nadal się kontroluję i jakoś leci.
Bilans:
Dieta: 1200kcal
Ruch: 0,5h kosza
r.pinger.pl/(…)40-dniowe-wyzwanie-koniec.jpg…
Dzień 4:
Jak się czuję? W miarę, nie mam jakiś większych kompleksów. Mimo, iż jestem świadoma swoich niedoskonałości, nie wstydzę się pokazać w bikini na plaży. Zmienić tryb życia chciałam głównie dla zdrowia. No i dla pokazania się w lato w krótkich spodenkach i spódniczkach. Nie z akceptacją, a z dumą w oczach.
Thinspiracje: