*5 dzień diety Master Cleanse zaliczony!*
Rany, nie wiedziałam że to kiedyś powiem ale dziekuję rodzicą za tego rozwydrzonego bachora którego ja nazywam siostrą albowiem pomogła mi dzisiaj niewyobrażalnie.
Nie wie o tym bo sama z siebie napewno by mi nie pomogła.
Chodzi mi oczywiście o żarcie! Zostało trochę z wczorajszego niedzielnego obiadu czyt. panierowana i smażona pierś z kurczaka z serem i smażonymi pieczarkami. Miałam na nia mega ochotę po powrocie do domu. Właśnie szłam do kuchni gdy zobaczyłam tą chudą wywłokę która wpierdalała mojego kotleta z pieczarkami i serem.
Oczywiście zrobiłam awanturę by mama coś jej tam powiedziała ale w rzeczywistości wcale nie mam żalu![:D :D]()
wręcz przeciwnie, bo gdyby nie ona to na samym poczatku notki nie napisałabym *dzień 5 zaliczony*.
Ogólnie ubłagałam rodziców na zakupy "spożywcze".
Chciałam wyrwać się z domu a że jest cholernie zimno nigdzie nie chciałam iść na piechotę czy jechać tramwajem. A biorąc pod uwagę że kocham chodzić po marketach, oglądać i kupować jedzenie to namówiłam starych byśmy zrobili wkońcu zakupy.
I tak w zaledwie niecałą godzinę ich karta jest lżejsza o 3stówy. Co najlepsze nie kupiliśmy nic zielonego. Dokładnie tak- żadnego warzywa czy też owoca.
Same batony, chipsy, sery żółte, mrożonki, frytki, makarony itp... czyli wszystko co jest zaprzeczeniem zdrowego trybu życia bądź poprostu bycia na diecie.
O zapomniałam o kurczaku z rożna! ♥♥
Co najlepsze nie wiem po co tego tyle skoro ja jestem na diecie Master Cleanse i nie wolno mi jeść!
ale oni o tym nie wiedzą i jestem pewna że się nie dowiedzą.
No bo bądźmy szczere czyi jeszcze rodzice nie zauważyliby że ich nastoletnia córka, która ogólnie wpierdala ponad miare (o czym mi otwarcie mówią) i która się głodzi (stara się pojarzyła jak znalazła mój notatnik z bilansami a w nim zapis "1 jabłko, cola light, woda") nie je nic już 5 dzień?!?
aktualnie nie przeszkadza mi fakt, że tego nie widzą po prostu lubię panikować![:D :D]()
kolejna fajna wiadomość to fakt że rodzice wyjeżdżają w piątek i wracają w niedzielę wiec w ten sposób znowu wymigam się od "obiadków rodzinnych w weekendy".
Więc dieta nadal może być kontynuowana.
Ach jak ja nie mogę się doczekać wagi 55kg!
wtedy zjem sobie może muffinkę czekoladową, a może kebaba w cieście, a może tabliczkę czekolady, albo pójdę do Maka lub zamówię pizze największą jaka jest albo znowu zeżrę cały słoik nutelli lub ciasteczek z milki bądź piegusków, albo pójdę do lodziarni i zamówię największy pucharek lodów, chyba że zostanę w domu i zjem duży jogurt z owocami i szklanką muesli. albo usiądę przed kompem bądź telewizorem i zjem całą paczkę "Laeys prosto z pieca". No chyba że wolałabym zajadać się ulubionymi ciastami lub drożdżówkami, chociaż nie teraz mam ochotę na górę tostów (w moim wypadku cały bochenek) z serem, pieczarkami, szynką i ketchupem opiekanych w sandwichu, lub duże latte z bitą śmietaną i czekoladową posypkę ze sporą iloscią cukru, badź gorącą czekoladę ze wszystkimi dodatkami.....
*I zjadłabym to wszytsko na raz, i odczekała 15 min i weszła na wagę a tam ze łzami szczęścia w oczach ujrzałabym znowu 55kg*
*"Bo moim marzeniem na chwilę obecną nie jest posiadanie super modnych ciuchów- ja poprostu marzę o byciu chudzielcem!"*
Rozpisałam się troszkę za bardzo, ale pisałam to co leży mi na wątrobie i jeżeli któraś z Was dotarła do końca to bardzo jej za to dziękuję i chcę by wiedziała że zawsze może na mnie liczyć!♥
chudego
Rany, nie wiedziałam że to kiedyś powiem ale dziekuję rodzicą za tego rozwydrzonego bachora którego ja nazywam siostrą albowiem pomogła mi dzisiaj niewyobrażalnie.
Nie wie o tym bo sama z siebie napewno by mi nie pomogła.
Chodzi mi oczywiście o żarcie! Zostało trochę z wczorajszego niedzielnego obiadu czyt. panierowana i smażona pierś z kurczaka z serem i smażonymi pieczarkami. Miałam na nia mega ochotę po powrocie do domu. Właśnie szłam do kuchni gdy zobaczyłam tą chudą wywłokę która wpierdalała mojego kotleta z pieczarkami i serem.
Oczywiście zrobiłam awanturę by mama coś jej tam powiedziała ale w rzeczywistości wcale nie mam żalu

wręcz przeciwnie, bo gdyby nie ona to na samym poczatku notki nie napisałabym *dzień 5 zaliczony*.
Ogólnie ubłagałam rodziców na zakupy "spożywcze".
Chciałam wyrwać się z domu a że jest cholernie zimno nigdzie nie chciałam iść na piechotę czy jechać tramwajem. A biorąc pod uwagę że kocham chodzić po marketach, oglądać i kupować jedzenie to namówiłam starych byśmy zrobili wkońcu zakupy.
I tak w zaledwie niecałą godzinę ich karta jest lżejsza o 3stówy. Co najlepsze nie kupiliśmy nic zielonego. Dokładnie tak- żadnego warzywa czy też owoca.
Same batony, chipsy, sery żółte, mrożonki, frytki, makarony itp... czyli wszystko co jest zaprzeczeniem zdrowego trybu życia bądź poprostu bycia na diecie.
O zapomniałam o kurczaku z rożna! ♥♥
Co najlepsze nie wiem po co tego tyle skoro ja jestem na diecie Master Cleanse i nie wolno mi jeść!
ale oni o tym nie wiedzą i jestem pewna że się nie dowiedzą.
No bo bądźmy szczere czyi jeszcze rodzice nie zauważyliby że ich nastoletnia córka, która ogólnie wpierdala ponad miare (o czym mi otwarcie mówią) i która się głodzi (stara się pojarzyła jak znalazła mój notatnik z bilansami a w nim zapis "1 jabłko, cola light, woda") nie je nic już 5 dzień?!?
aktualnie nie przeszkadza mi fakt, że tego nie widzą po prostu lubię panikować

kolejna fajna wiadomość to fakt że rodzice wyjeżdżają w piątek i wracają w niedzielę wiec w ten sposób znowu wymigam się od "obiadków rodzinnych w weekendy".
Więc dieta nadal może być kontynuowana.
Ach jak ja nie mogę się doczekać wagi 55kg!
wtedy zjem sobie może muffinkę czekoladową, a może kebaba w cieście, a może tabliczkę czekolady, albo pójdę do Maka lub zamówię pizze największą jaka jest albo znowu zeżrę cały słoik nutelli lub ciasteczek z milki bądź piegusków, albo pójdę do lodziarni i zamówię największy pucharek lodów, chyba że zostanę w domu i zjem duży jogurt z owocami i szklanką muesli. albo usiądę przed kompem bądź telewizorem i zjem całą paczkę "Laeys prosto z pieca". No chyba że wolałabym zajadać się ulubionymi ciastami lub drożdżówkami, chociaż nie teraz mam ochotę na górę tostów (w moim wypadku cały bochenek) z serem, pieczarkami, szynką i ketchupem opiekanych w sandwichu, lub duże latte z bitą śmietaną i czekoladową posypkę ze sporą iloscią cukru, badź gorącą czekoladę ze wszystkimi dodatkami.....
*I zjadłabym to wszytsko na raz, i odczekała 15 min i weszła na wagę a tam ze łzami szczęścia w oczach ujrzałabym znowu 55kg*
*"Bo moim marzeniem na chwilę obecną nie jest posiadanie super modnych ciuchów- ja poprostu marzę o byciu chudzielcem!"*
Rozpisałam się troszkę za bardzo, ale pisałam to co leży mi na wątrobie i jeżeli któraś z Was dotarła do końca to bardzo jej za to dziękuję i chcę by wiedziała że zawsze może na mnie liczyć!♥
chudego
