#chudość #ana #inspo #thinspo #diety #fit #odchudzanie #bilans #thinny #odżywianie #dieta #inspiracje #fitspiration #pro-ana #thinspiration #inspiration #motylki #butterflies #thin #skinny #thinspiracje
marchewka [10]
czerwona kapusta [50]
chleb razowy z serkiem śniadaniowym [60]
kawa [0]
jogurt z muesli [100]
Kilka zmian.
To już tydzień. Nie potrafię w to uwierzyć. Bardzo dużo czasu minęło, od momentu, gdy ostatni raz wytrzymałam na diecie dłużej niż kilka dni. Tak więc ta siódemka ma dla mnie w sobie coś symbolicznego. Jest granicą. Teraz odrywam się od świata zwykłych, słabych ludzi i na kolorowych skrzydłach unoszę się w stronę tego, który zdążył się dla mnie stać prawdziwym.
Świat motylków.
To przerażające, ale i zarazem krzepiące, że do tego powróciłam.
Miałam zamiar zjeść kurczaka. Byłam niesamowicie głodna. Nałożyłam sobie piękna, malutka porcje, zjadłam marchewkę (bleeeeee) i... nic. Zero poczucia głodu, zero ochoty na kurczaka. Niech spoczywa w pokoju (wiem, że pewnie teraz część z was uważa że jestem równie zła, jak człowiek zabijający dzieci w Afryce, gotujący żywcem małe kotki, albo gotujący żywcem małe dzieci z Afryki). Nałożę sobie jeszcze trochę czerwonej kapusty, pójdę po chleb, nauczę się historii i zjem kolację.
Wiem, że dzisiejszy bilans jest malutki, ale naprawdę zrobię wszystko żeby choć trochę przyspieszyć spadek wagi.
Czy to naprawdę prawdopodobne, że w tydzień zrzuciłam dwa i pół kilograma?
Jej.
Według moich obliczeń, jeżeli dziennie będę chudła o 0.2 kilograma, to w wigilijny poranek zobaczę na wadze 55 kilogramów.
Chcęchcechcęchcęchcę!
Co prawda do osiągnięcia wyznaczonego celu jeszcze mi daleko, ale zawsze to lepsze niż prawie sześćdziesiąt.
Trzymajcie za mnie kciuki.
marchewka [10]
czerwona kapusta [50]
chleb razowy z serkiem śniadaniowym [60]
kawa [0]
jogurt z muesli [100]
Kilka zmian.
To już tydzień. Nie potrafię w to uwierzyć. Bardzo dużo czasu minęło, od momentu, gdy ostatni raz wytrzymałam na diecie dłużej niż kilka dni. Tak więc ta siódemka ma dla mnie w sobie coś symbolicznego. Jest granicą. Teraz odrywam się od świata zwykłych, słabych ludzi i na kolorowych skrzydłach unoszę się w stronę tego, który zdążył się dla mnie stać prawdziwym.
Świat motylków.
To przerażające, ale i zarazem krzepiące, że do tego powróciłam.
Miałam zamiar zjeść kurczaka. Byłam niesamowicie głodna. Nałożyłam sobie piękna, malutka porcje, zjadłam marchewkę (bleeeeee) i... nic. Zero poczucia głodu, zero ochoty na kurczaka. Niech spoczywa w pokoju (wiem, że pewnie teraz część z was uważa że jestem równie zła, jak człowiek zabijający dzieci w Afryce, gotujący żywcem małe kotki, albo gotujący żywcem małe dzieci z Afryki). Nałożę sobie jeszcze trochę czerwonej kapusty, pójdę po chleb, nauczę się historii i zjem kolację.
Wiem, że dzisiejszy bilans jest malutki, ale naprawdę zrobię wszystko żeby choć trochę przyspieszyć spadek wagi.
Czy to naprawdę prawdopodobne, że w tydzień zrzuciłam dwa i pół kilograma?
Jej.
Według moich obliczeń, jeżeli dziennie będę chudła o 0.2 kilograma, to w wigilijny poranek zobaczę na wadze 55 kilogramów.
Chcęchcechcęchcęchcę!
Co prawda do osiągnięcia wyznaczonego celu jeszcze mi daleko, ale zawsze to lepsze niż prawie sześćdziesiąt.
Trzymajcie za mnie kciuki.