Dziś dzień przeznaczam na płacz, użalanie się nad sobą, wściekanie się, walenie pięściami w ścianę.
Jest czerwiec. Jedną nogą już praktycznie jestem na wakacjach, a co mi odwaliło? Nie mam pojęcia. Z tego wszystkiego zaraz przebieram się w dres i idę ćwiczyć. Wolę popłakać, ale z wysiłku fizycznego, a nie z powodu, że daleko mi jeszcze do wymarzonej figury. Pilnuję diety i na dobre mi to wychodzi. Poprawił się metabolizm, na co dzień jestem weselsza i ogólnie lżej się czuję. Teraz trzeba zamienić słowa w czyny. Lecę po dresik i pokatuję trochę mięśnie brzucha.
Powodzenia, Chudzinki

thin:
Miłego wieczoru,
M.